wtorek, 17 kwietnia 2012

Flaki na wierzchu

W tym roku nie brakuje nam aktywistów na ul. Świętojańskiej w Gdyni. Najpierw ekolodzy z Greenpeacu, potem feministki twierdzące, że z braku aborcji nie mają pracy, a teraz wręcz przeciwnie.
Hardkorowo, jak mówi młodzież, zrobiło się na ulicy Świętojańskiej w Gdyni. Hardkorowo i krwawo. Nie ma tym razem mordobicia. Ale też walą na odlew. Obrazami po oczach. 
Na placu przed kościołem pojawiła się antyaborcyjna wystawa obrazkowa. Rozwieszone plakaty w sposób naturalistyczny, bez ograniczeń pokazują efekty zabiegów aborcyjnych. Poćwiartowane płody, zakrwawione embriony, pełna gama obrazów na poziomie filmów gore.
Pomijając całą dyskusje na temat aborcji, zastanawia mnie kogo bawią takie obrazy. Tak lubi się nimi napawać, że je powiększył do rozmiaru sklepowej witryny, przygotował do druku i wydrukował. Potem rozwieszał. Patrzył czy dobrze wiszą, poprawiał, trochę w lewo, trochę w górę i w końcu stwierdził: ładnie! Kto uważa je za na tyle interesujące, że wyeksponował je obok katolickiej szkoły i przedszkola, przy wizerunku papieża Jana Pawła II. A do zdjęć tych dołączył oblicze powszechnie znanego dyktatora A.Hitlera.
Wyobrażam sobie, że ten ktoś podczas wyczerpującej pracy nad wystawą robił sobie przerwę na kanapkę i kawę. Smacznego. Bo to przecież też kwestia smaku.
Można protestować przeciwko wojnie pokazując urwane bombami nogi, popalone ciała, albo walczyć z jedzeniem mięsa eksponując dyndające flaki. Ja nawet widziałem prelekcję nawołującą do mycia zębów, gdzie pokazywano pogniłe pieńki trzonowców w otworze gębowym jakiegoś biedaka. Można, ale ja jestem przekonany, że epatowanie krwią i latającymi wnętrznościami jest dobre w filmach klasy C, w sprawach poważnych się nie sprawdza.
 Chcą mnie straszyć, wzbudzić obrzydzenie? najpewniej wstrząsnąć. Ale ja czuję się zmieszany, nie wstrząśnięty. Skłoniło nie to do myślenia o czymś, o czym nie chciałem.. Myślenia nad tym, że kogoś podniecają takie widoczki. Do tego stopnia, że chce je pokazywać publicznie innym. Nic więcej.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Świętojańska kanapowa

Przebojem tego sezony wystawek w śródmieściu Gdyni nie były telewizory kineskopowe jak kilka lat temu. Chociaż zauważyłem jedno stanowisko, na którym spoczywały kompletnie porozbijane cztery sztuki takich aparatów. Już nie te czasy kiedy wszyscy rzucali się na proste odbiorniki LCD "HD ready". Teraz trzeba skończyć spłatę rat za nie i kombinować jak zdobyć lepszy, LED albo plazmę, do tego przystosowany do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej. 
Więc zakup będzie rozważniejszy, już bez owczego pędu, bez kłucia sąsiadów w oczy wiszącym na ścianie ekranem albo chociaż wystawionym na schody kartonem. Fajnie, że te kartony robią o tyle większe od samych urządzeń, nie?
 Nie królowały też tej wiosny monitory komputerowe CRT,, które, w trop za ich telewizyjnym braćmi,  masowo wystawiano trzy lata temu. Wtedy naród chciał do Naszej Klasy, na Fotkę, do Facebooka. A nie wypada znajomym pokazywać zdjęć z wakacji na monitorze wielkim jak szafa. Musi być na płasko, na laptopie albo przynajmniej monitorze LCD. Monitorami i zestawami komputerowymi zastawione były wówczas chodniki jak Śródmieście długie i szerokie.
Zaś w tym roku ludzie pozbywali się mebli tapicerowanych. Kanapy, wersalki, fotele, szezlongi i amerykanki do wyboru, do koloru. Niektóre meble rozprute straszyły językami gąbki i zębami sprężyn. Może ktoś szukał w nich ukrytych dolarów albo rodzinnych precjozów. W końcu wielu uważa materac za najpewniejsze miejsce dla swoich oszczędności.
Te rupiecie wyraźnie pokazują, że obywatele przed swoimi płaskimi telewizorami chcą spocząć wygodnie. Wytarta i wysiedziana tapicerka ląduje na bruku. 
Ciekawe co kupują w zamian? Fotele z masażem czy zdrowotne leżanki z regulowanym oparciem? 
Światowo jest teraz nie tylko przed oczami, ale i pod... plecami.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Cykliści mają korzyści.

W lany poniedziałek, podczas świątecznego spaceru, miałem okazję oglądać na ulicy Świętojańskiej w Gdyni, efekty projektu "Segment".

Pod tym tajemniczym kryptonimem kryje się akcja promowania dojazdu do pracy na rowerze. Bierze w niej udział m.in. Urząd Miasta w Gdyni. W skrócie wygląda to tak, że jak się tam ktoś przyjął do roboty, to za przyjeżdżanie do biura na rowerze dostanie ciasteczko. 
Dodatkowo okolice urzędu zostały obstawione rowerami ozdobionymi hasłami zachęcającymi do korzystania z rowerów. Nie nie z tych konkretnie wystawionych, bo są dobrze przypięte do trwałych elementów otoczenia, ale tak z rowerów w ogóle.
Przewodnie hasło akcji: Nie bądź korek zgaś motorek.
Młody człowiek na zdjęciu nie bierze jeszcze udziału w akcji, dopiero co opanował dwa kółka.
Jako ciekawostkę dołączam na końcu zdjęcie dawno temu zrobione na tyłach Urzędu Miasta w Gdyni.
Jednak coś tam się odkorkowało.
To już archiwalne zdjęcie








*     *    *

No i ładnie mi wychodzi. Miało być o ulicy, a tu jak nie o Żydach, to o cyklistach...