Scena sylwestrowa. Fot. UM Gdyni |
Takiego Sylwestra jeszcze Gdynia nie widziała. Przyjechał Polsat, postawił na Skwerze Kościuszki scenę i zaprosił gwiazdy. Co ciekawsze scenę ustawiono inaczej niż podczas poprzednich sylwestrów czy pierwszych Heinekenów. Stała frontem do prawdziwej gdyńskiej promenady, tj. ulicy 10 Lutego. Odgrodzono na potrzeby widowni, Skwer Kościuszki, skrzyżowanie 10 Lutego ze Świętojańską i kilka okolicznych ulic.
Tłum zebrał się ogromny. Ruch na Świętojańskiej jak na sopockim Monciaku w pełni sezonu. Masa ludzka przemieszczała się w górę i w dół ulicy, wiele lokali gastronomicznych otwartych i ludnych, w monopolowych tłok, postawiono też okazjonalne punkty gastronomiczne. Ciężarówka z wurstami i belgijskimi frytkami stała jeszcze 1 stycznia w południe. Jak to w takiej gęstwie, ktoś się chwieje, ktoś się szarpie, gdzieś ktoś nasikał w bramie, ale rodzina z dziećmi mogła przejść spokojnie. Niektórzy nawet z maluchami w wózkach próbowali dostać się pod estradę, taka była chęć w narodzie do zabawy.
Gdyby tak w każdy sobotni wieczór...
W południe, po imprezie, na ulicy Świętojańskiej nie było specjalnie widać śladów wielkiej zabawy. Gorzej jak się weszło w boczne uliczki. Koniec ul. Zygmuntowskiej i zaplecze kościoła wyglądały jak po bitwie.
To i tak nic, w Gdańsku, przed dworcem flaszki walały się jeszcze dzisiaj rano.
Według urzędu miasta bawiło się na Skwerze 200 tys. osób, a 6-godzinna relacja z Gdyni zgromadziła przed telewizorami ponad 6 milionów widzów, co ponoć dało rekordową oglądalność.
Poniżej fotka pożyczona ze strony UM Gdyni.
Widownia przed sceną na Skwerze Kościuszki. Fot. UM Gdyni. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz