czwartek, 19 lipca 2007

Dźwignia na kółkach

Ten kawałek jest już niestety archiwalny. Przeleżał się w szufladzie, a w tym czasie zjawisko w nim opisywane zniknęło z ulicy Świętojańskiej w Gdyni. Ale go lubię, więc publikuję.

Świętojańska Street

Dźwignia na kółkach

Jak mówią reklama jest dźwignia handlu. A nawet kołem zamachowym. Na ul. Świętojańskiej w Gdyni jest to koło szprychowe, a to za sprawą zwyczaju stawiania starych rowerów w charakterze podstawki pod planszę reklamową. Przypina się taki bicykl do eleganckiego stojaka, które miasto zafundowało obywatelom przy okazji remontu ulicy i gotowe. Można zareklamować szkołę nauki jazdy, knajpę albo co tam dusza zapragnie. Nie trzeba zezwolenia architekta miejskiego ani żadnej innej instancji, bo przecież ten rower tylko “na chwilę parkuje”. Oczywiście rower taki musi być do tego celu odpowiednio strupieszały, bo nowy by zaraz ukradli. Przy tym fantazja i pomysłowość ludzka znajduje tu też swoje dodatkowe ujście. Oto jeden ze sklepikarzy ustawił rower symboliczny, wygięty z drutu, a drugi świętojański przedsiębiorca postawił stary rowerek treningowy. Bez kółek, ale za to z jajami, które sobie robi z władz miejskich.



poniedziałek, 16 lipca 2007

Guzik

Rozwiązać problem za naciśnięciem jednego guzika. To marzenie niejednego menedżera. Od tych ciągot nie jest wolna i ulica Świętojańska w Gdyni. Na jej początku, przy styku z placem Kaszubskim, stoją światła. Sygnalizatory te zmieniają się kiedy pieszy naciśnie guzik. Efekt jest taki, że o ile przechodząc przez Świętojańską piesi te guziki naciskają, bo ruch tam większy, to przekraczając boczne, Derdowskiego czy Starowiejską, notorycznie odpuszczają sobie. Bywa, że jakiś kierowca zatrąbi widząc pieszego na czerwonym i tyle. Ostatnio miałem okazję obserwować tam dwóch policjantów.
Tak sobie stali, jakby nigdy nic, za przejściem, przy wystawie obuwniczego. Jakby na kogoś czekali. Ludzie ich widzą, więc nikt nie przechodzi, a z wrażenia chyba też nikt nie nacisnął guzika. Więc cały czas świeciło się czerwone. Przed przejściem zaczął gęstnieć tłumek, a zielone się nie zapalało. W końcu jeden z funkcjonariuszy znudzony podszedł do słupka i guzik nacisnął. Zielone się zaświeciło, ludzie przeszli. Tak to czasem guzik wynika z najlepszych pomysłów.

niedziela, 15 lipca 2007

Prawda ekranu

Boom na rynku nieruchomości ma swoje odbicie i na ulicy Świętojańskiej w Gdyni. Obserwujemy przy tej arterii wysyp biur pośrednictwa w obrocie nieruchomościami. Można powiedzieć, że w ciągu ostatnich trzech lat, kwiat pośrednictwa się tu zebrał. Ci, co się nie zmieścili, okupują równoległe ulice Bema, Władysława IV, Abrahama. 
Na półtorakilometrowym odcinku tylko jednej strony trotuaru można doliczyć się kilkunastu szyldów tej branży. Zresztą nie tylko szyldów. Pośrednicy wywieszają od ulicy gablotki, a w nich oferty budynków i mieszkań, okraszone kolorowymi fotografiami. Technika w tej dziedzinie również idzie do przodu. Jedno biuro na specjalnym monitorze, przez szybkę, puszcza przechodniom filmy i pokazy slajdów, na których można sobie obejrzeć jakiś apartament albo rezydencję. Prawdziwe kino za darmo. Każdy dzięki temu widzi jak mieszka się w eleganckim świecie i jak dobrze dzieje się w branży nieruchomości. Czego i sobie życzymy.

piątek, 13 lipca 2007

Malarze i policjanci

Mniej więcej od wysokości ul. Obrońców Wybrzeża, w stronę urzędu miasta, rozciąga się na ul. Świętojańskiej w Gdyni rewir graficiarzy. Niemal każda świętojańska kamienica, obok gołębiego łajna, nosi ślady działalności smarkacza uzbrojonego w spray. I nawet nie są to kibolskie wynurzenia w stylu “WArka wita w Gdyni” (sic!), jakie można spotkać na ul. Abrahama. Tylko jakieś nieczytelne bazgroły, w stylu szympansa, któremu dano flamaster.

Spacerując po tej reprezentacyjnej ulicy obserwuję nierówne zmagania gospodarza jednej z kamienic, który uparcie czyści drzwi zanieczyszczone farbą, a wandal demoluje je po każdym odremontowaniu. Co ciekawsze ten wyścig farby ze szmatą i rozpuszczalnikiem odbywa się pod okiem policyjnej kamery zainstalowanej parę metrów dalej. Ponieważ ulica ta jest objęta monitoringiem. Ale skuteczność tego jest, jak widać po ścianach, znikoma.

Wygląda na to, że malowana jest tu nie tylko każda elewacja, ale i policja.

środa, 11 lipca 2007

Świętojańska street... Jan bankowy

Konta w banku to teraz modny temat. My tu, na ulicy Świętojańskiej w Gdyni, jesteśmy z tymi sprawami za pan brat od dawna. W końcu “od zawsze”, czyli jeszcze od przedwojnia, był bank na rogu przy Skwerze Kościuszki. To gdyńskie PKO słynne było neonem przedstawiającym spadające złotówki. Ja pamiętam ten neon w działaniu jedynie ze wczesnego dzieciństwa, potem był zawsze wyłączony, zapewne z oszczędności. W końcu ten bank nie nazywał się bank, tylko kasa oszczędności. A złotówka spadała sama, na wartości. Teraz przy tej ulicy banków i bankomatów jest chyba więcej niż w całej reszcie Gdyni. Wyróżnia się tu szczególnie skrzyżowanie z ulicą Traugutta, gdzie są cztery oddziały bankowe i cztery bankomaty, istne bankowe city. To nawet do ulicy Świętojańskiej pasuje, bo patronem bankowców do spółki ze świętym Kajetanem jest święty Jan Marinoni. Nie jest to ten Jan, który patronuje ulicy, ale zawsze Jan i święty.

Rybka sushi

Przechodząc ostatnio ulicą Świętojańską zauważyłem, że całkiem opustoszał lokal po jedynym w okolicy barze Sushi. Widać gdynianie, jak i przyjezdni nie zagustowali w surowej rybce. Zresztą nie tylko w surowej. Jedyne rybki jakie można spotkać przy ulicy Świętojańskiej w Gdyni, to te świecące się w herbie miasta, ustawionym na dachu magistratu. Wszyscy, którym nasze miasto kojarzy się w jakiś sposób z rybołówstwem srodze by się zawiedli spacerując tą elegancką arterią. Z asortymentu rybnego można tutaj, jak i w najbliższej okolicy, kupić jedynie ucho od śledzia. Nawet smrodek z przetwórni mączki rybnej nie zalatuje. Niegdysiejsza rybna chwała miasta skurczyła się do niewielkiej hali targowej, z dala od głównej ulicy, i metaloplastyki przedstawiającej dwoje emerytowanych rybaków, ustawionej na placu Kaszubskim. Ponoć byliśmy kiedyś rybacką wioską.
A wracając do lokalu po barze sushi, to na szybie wisi tam teraz ogłoszenie, że pewien bank poszukuje menedżera oddziału. Może chcą złowić leszcza?

Początek, czyli plac

Zaczynamy, tak jak ulica Świętojańska w Gdyni się zaczyna, od placu (Kaszubskiego). Kiedyś mówiło się po prostu Plac, "idę na plac", "trolejbus jedzie na Plac". Bo właściwie nie ma innego placu. Plac Górnośląski? za daleko, Grunwaldzki? chyba wtedy nie miał nawet nazwy, to było po prostu "Przy muszli". Więc Plac jest jeden.
Strona ta powstała z sentymentu do felietonów, które publikowałem w Dzienniku Bałtyckim w latach 1991 -1992 po wspólnym tytułem "Świętojańska Street". Potem lekkomyślnie zarzuciłem tę twórczą działalność, wierząc, że karierę zrobię jako redaktor w komputerach.
Teraz przywracam ten pomysł do życia w formie dłubaninki na małym prywatnym poletku. Są różne pomysły, kiełkują, więc może coś z tego wyrośnie.
Pomysłodawcą wspomnianego cyklu gazetowego był Adam Grzybowski, ówczesny zastępca redaktora naczelnego Dziennika. Niestety nie zachowałem żadnych papierowych archiwów z tamtych czasów. Mam nadzieję, że będzie kiedyś czas na archeologię i zarchiwizowanie tamtych produkcji. Ale głównym nurtem działalności w niniejszym blogu ma być komentowanie na nowo tego co widać na ul. Świętojańskiej w Gdyni.
Świętojańska Street, mojego miasta duma i wstyd.
Pozdrawiam na początek wszystkich lubiących Gdynię.