niedziela, 7 sierpnia 2011

Plażowicz

-Iiii ja pierdziu, zoba modela, na kompielówkach ydzie - młody, dziewczęcy głosik dotarł do moich uszu w ostatni słoneczny dzień na ulicy Świętojańskiej w Gdyni.
Sądząc po akcencie, turystka z okolic Grójca bądź Otwocka, mówiąc te słowa wskazała palcem kierunek koleżance wołającej:
-Poka, poka, gdzie?
Gdynia a w szczególności ulica Świętojańska obfituje latem w turystów i turystyczne atrakcje. Licząc na to, że właśnie trafia mi się jedna z nich, bacznie rozejrzałem się wokoło. I rzeczywiście od strony morza, z ulicy Armii Krajowej w ulicę Świętojańską skręcał spokojnym krokiem podtatusiały jegomość w samych kąpielówkach. Bose stopy stawał pewnie na gdyńskim trotuarze, z ciekawością rozglądał się po okolicy. Pchał wózek dziecięcy, w którym siedziało może roczne dziecię, w podobnym stroju plus kapelusik. Widać plażowicz, znudzony monotonią piasku i plusku fal, ruszył szukać nowych atrakcji. Aż zapuścił się w rejony bardziej cywilizowane, gdzie przykuwał spojrzenia zaskoczonych przechodniów i kierowców.
Wydarzenie to skłoniło mnie do krótkiej refleksji nt. granic dowolności stroju w miejscach publicznych. W wielu opisach życia przedwojennej Gdyni wspomina się o tym, że amatorzy morskich kąpieli udawali się na plażę w płaszczach kąpielowych. Sam się zastanawiałem kiedyś nad takim rozwiązaniem, które uwolniło by mnie od kłopotliwego przebierania mokrego stroju. Nie jestem pewien jednak czy nie wzbudziłbym podobnej sensacji.
Co uchodzi na plażowych alejkach, na ulicy wydaje się lekko nie na miejscu. Oczywiście Gdynia nie ma oficjalnego dress codu ulicznego, ale z drugiej strony nie ma też toplessu na plażach. Trzymamy się jakiejś statystycznej normy.
Plażowicz skręcił za kościołem w stronę morza, kiedy od strony Skweru Kościuszki nadeszła powabna panienka ubrana od pasa w górę tylko w skąpy strój do opalania (dół był w normie). No cóż, lato jest w tym roku kapryśne, ale jak już przygrzeje...

sobota, 6 sierpnia 2011

Dzieci na robotach

Gdynia, a z nią ulica Świętojańska rozwija swoją ofertę edukacyjną.
Rozpisywałem się o tym wcześniej, wspomnę tylko, że dominują tu kursy prawa jazdy i szkoły językowe. Znajdziemy też bardziej niszowe propozycje. Moją uwagę przykuła ostatnio instytucja o nazwie Edurobot.pl
Tam, w obszernych pokojach przedwojennego mieszkania, organizowane są zajęcia dla dzieci zainteresowanych robotyką. Od klockowych podstaw dla maluchów po programistyczne arkana dla starszych. Przy okazji dzieci ćwiczą się w zespołowym działaniu i kreatywności. Uczą się np. wykorzystywać karton, słomki, plastelinę i inne materiały powszechnie dostępne  do tworzenia prostych zabawek. A na zapleczu kamienicy nie brakuje miejsca do pobiegania na świeżym powietrzu.


wtorek, 2 sierpnia 2011

Szkoła rodzenia na ulicy

Nie, nie będzie to o sztuce odbioru porodu pośród ulicznego zgiełku.
Do dzisiejszego wpisu skłonił mnie niezwykły widok z zaprzyjaźnionego okna.
Ćiczenia szkoły rodzenia na ul. Traugutta w Gdyni
Przy ul. Traugutta w Gdyni, krzyżującej się z ul. Świętojańską, mieści się szkoła rodzenia. Jest to takie miejsce, gdzie przyszłe mamy mogą się oswoić z czekającym je rozwiązaniem. Zaciągnięci tam ojcowie mogą udowodnić swoje zaangażowanie i jeśli są przy okazji wmanewrowani w tzw. poród rodzinny, to przynajmniej mają szansę nie dać się zaskoczyć, tym co zobaczą. Sam jestem absolwentem takiej szkoły prowadzonej przez panią Guć i dzięki temu byłem przez pewien czas wybitnym teoretykiem od porodów. Potem szybko przeszedłem do praktyki wychowawczej i cenna wiedza uleciała, ale pamiętam, że atrakcji na takim szkoleniu nie brakuje.
Np. gimnastyka. 
I właśnie w ostatnią, ciepłą, sobotę słuchacze szkoły przy ul. Traugutta wylegli na ulicę by na świeżym powietrzu przeprowadzić ćwiczenia. Wyglądało to bardzo malowniczo.
Cytując klasyka można by powiedzieć, że oto narodzi nam się nowa tradycja.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Paradoksy wielkości

Długo szukałem określenia dla tej oryginalnej figury stylistyczno - reklamowej.
Niezwykły afisz reklamowy na wystawie sklepu obuwniczego, Gdynia, ul. Świętojańska.
Uznałem w końcu, że moja wiedza językoznawcza nic poza oksymoronem nie wynajdzie.
Jakże głęboka i zarazem strzelista musiała być wyobraźnia twórcy tego sloganu. To takie precyzyjne i ogólne, rzecz niby błaha a podniosła. 
Oto dowiadujemy się, że coś z pozoru pospolite, jak przecenione obuwie, może mieć gigantyczne znaczenie.
Chyba dlatego, że autor tego napisu był na gigancie podczas lekcji polskiego.