niedziela, 5 lipca 2020

Nowy kierunek

Pandemia trwa w najlepsze, ale pora wracać do życia. Nie każdemu to się udało. Gdyby zrobić listę pustych witryn po upadłych sklepach na ulicy Świętojańskiej w Gdyni, byłoby co poczytać. Jednak lektura to chyba dosyć przygnębiająca, więc daruję sobie tym razem.
Trzeba iść do przodu, albo jechać. Ale jechać da się od wczoraj w jednym kierunku. Właśnie decyzją władz wprowadzono na ulicy Świętojańskiej ruch jednokierunkowy. Z dołu do góry, czyli od Skweru Kościuszki do Urzędu Miasta (nie dotyczy ZKM i rowerów).



Mam okazję obserwować jak wprowadzanie nowych zasad ruchu przebiega w praktyce. Całe szczęście w tym bałaganie, jaki powstał, że reguły ruchu jednokierunkowego nie obowiązują komunikacji miejskiej i rowerów. Dzięki temu jak ktoś wjedzie "po nowemu" pod prąd, to nie dochodzi do zderzenie czołowego. Bo wtedy taki pojazd porusza się pasem dla komunikacji miejskiej. A samochody pod prąd wjeżdżają masowo. jedni jadą "na pamięć", inni nie widzą nowych znaków zakazu wjazdu, które nie zawsze są postawione dogodnie dla oczu kierowców. W sobotę pojawiła się przy skrzyżowaniu z al. Piłsudskiego policja i zawracała, tych co się nie połapali we wprowadzonych porządkach. Lecz cóż z tego, że przy Piłsudskiego funkcjonariusze zawracali, jak z przecznic poniżej każdy wyjeżdżał jak chciał. Zwłaszcza jak zobaczył trolejbus jadący w dół, to on za nim. Trzeba by radiowozy postawić przy każdym skrzyżowaniu na miesiąc, żeby sobie ludzie utrwalili.

Wszystko po to, żeby zniechęcić gdynian i przyjezdnych do korzystania z samochodów. Bo zbyt duże zagęszczenie ruchu to utrapienie dla mieszkańców i środowiska. Jak informują władze miasta, w Gdyni jest 600 samochodów na 1000 mieszkańców, a w takim Londynie 300. Nie wydaje mi się, żeby takie porównanie, nie uwzględniające specyfiki obu miast, coś wnosiło do dyskusji, równie dobrze można by porównać liczbę kilometrów kolei podziemnej tu i tam. Jednakowoż aut jest rzeczywiście u nas dużo.
Zanim podaż samochodów używanych w Gdyni od tych eksperymentów wzrośnie, obywatele będą cierpieć. Oby tylko ten stres wynikający ze zmiany nie przysłonił im hipotetycznych korzyści (jeszcze ich nie zn amy, ale jakieś mają być).
Może smogu będzie mniej, może będzie ciszej, jeśli nie uwzględnimy złorzeczeń, tych co nie mogą dotrzeć tam gdzie chcieli, bo się organizacja ruchu zmieniła.

Brak komentarzy: