Zdjęcie z modernizmgdyni.pl |
Jakiś czas temu, w listopadzie, prasa informowała o wnioskach, do jakich doszedł Instytut Rozwoju Miast w Krakowie. Oto krótki cytat:
Ludzie uciekają ze śródmieść - najbardziej zdegradowanych części miast. Jeśli kogoś stać, kupuje willę na nowych, zamkniętych osiedlach. A w centrum zostają biedniejsi - alarmują specjaliści. Samorządowcy chcą to zmienić
Jedna piąta powierzchni polskich miast jest zdegradowana. Ponad połowa takich miejsc to ich historyczne centra.
I to moim zdaniem dotyka sedna problemu funkcjonującego w mediach pod hasłem: "Świętojańska umiera".
Różni obywatele biadolą, alarmują, nawet niektórzy listy piszą do urzędu w tej sprawie, zwłaszcza ci, którzy z ludzi na tej ulicy żyją. Ale nie dostrzegają jednego podstawowego problemu. Ulica nie będzie żyła, jeśli nie będzie tu ludzi. Nawet prezydent miasta nie chce tu mieszkać, wyprowadził się. Zwykli obywatele nie gorsi. Trochę podziałali też kamienicznicy, czyszcząc swoje budynki z lokatorów, żeby je dzierżawić bardziej dochodowym firmom. No i teraz mamy, co mamy.
Rozwój miasta nie opiera się tylko na przyjezdnych. Trudno oczekiwać, że będą tu zjeżdżać ludzie, żeby sobie pospacerować od Urzędu do pl. Kaszubskiego i z powrotem, mając w okolicy wiele atrakcyjniejszych miejsc, może z gorszą kuchnią, ale z lepszym widokiem. Ducha miejsca tworzą mieszkańcy i właściciele nieruchomości. Mogą uczynić z dzielnicy proletariacki slums, albo przyjazną enklawę. Oni przyciągną sklepy na swoją miarę, usługi gastronomię. I to muszą być tacy mieszkańcy, wśród których będą chcieli przebywać inni, wtedy zacznie się to kręcić.
Tymczasem ulicę duszą dwa stereotypy:
- Jeden to legenda ulicy handlowej. Prowadzono niedawno badania (czyt. w poniedziałkowym Dzienniku Bałtyckim) i wyszło z nich, że mieszkańcy kojarzą ulicę Świętojańską jako handlową, chociaż nie robią na niej zakupów. A któż by chciał mieszkać w centrum handlowym?
- Drugi to nastawienie przedsiębiorców i kamieniczników, że największą przeszkodą w rozwoju biznesu są lokatorzy, ew. wspólnoty mieszkaniowe. Niejeden poda przykład jak to nie pozwolono mu uruchomić w lokalu takiej czy innej działalności, bo wspólnota postawiła weto. A bez ludzi, ich poparcia, niczego się nie osiągnie.
Drogą wyjścia z tego jest rozciągnięcie "strefy prestiżu" z parterów na wyższe piętra. Czy powstająca w pobliżu sławnego wieżowca Sea Tower elegancka dzielnica "Nowa Węglowa" ma się obyć bez lokatorów? Nie. Po to projektowane są tam apartamenty.
Jeśli kamienicznicy nie wpadną na to, żeby uczynić swoje domy bardziej prestiżowymi miejscami do mieszkania, to nawet, wymarzony przez wielu deptak, nie pomoże. A warunki na to są, śródmieście Gdyni, w dużej części budowano przed wojną dla lokatorów "z wyższej półki", stumetrowe mieszkania, o wysokości trzech metrów, nie należą tu do rzadkości. Co zrobiła z nimi komuna i ile wymagają one pracy to inna historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz