poniedziałek, 4 grudnia 2017

Ze Lwowa

Obecnie w opuszczonym lokalu trwa remont
Było to u schyłku lat osiemdziesiątych. Gdy przebywałem z wizytą u pewnej starszej pani, zostałem poproszony o wymianę żarówki w lampie pod sufitem, gdyż młodzieńcem byłem rosłym i gibkim. Przy wykonaniu tego zadania miał być mi pomocny niewysoki taborecik. 
Nie zwlekając sięgnąłem po podany mi stołeczek i już zbierałem się by na niego wkroczyć, gdy powstrzymała mnie ocena jego konstrukcji, nieco chybotliwej i wyraźnie nadgryzionej zębem czasu.
- Niechże się Pan nie obawia, zawołała starsza pani, widząc moje wahanie, to solidny mebel, dębowy, jeszcze ze Lwowa.
Tak widać silna była wiara w narodzie w rzetelność roboty przedwojennych, lwowskich rzemieślników. 
Nie to co  młodsze pokolenia. Żarówkę wkręciłem stojąc na podłodze (blok był gomułkowski). 
I nie dziwię się, że lokal "Nalewki ze Lwowa", przestał działać, zanim mu się dobrze zdążyłem przyjrzeć. Otworzyli, trask - prask i zamknęli. Przed wojną, Panie Szanowny, nie do pomyślenia.

Brak komentarzy: