Najbardziej zamyśloną osobą na ulicy Świętojańskiej w Gdyni nie była sprzedawczyni w całodobowych delikatesach, bo schowana za ladą wysyłać mogła spokojnie SMS-y. Nie była nią też pracownica biura nieruchomości czekająca klientów, chociaż nikt teraz nie kupuje mieszkań, to zawsze można zatelefonować do przyjaciółki albo ułożyć pasjansa.
Ani w pustym saloniku prasowym ani w odludnej restauracji nikt nie miał takiego pustego spojrzenia, porażonego bezczynnością, jak blondynka sprzedająca lody w budce opodal dawnego kina Warszawa. Właściwie trudno mówić o sprzedawaniu.
Z powodu nieprzychylnej aury Oryginalne, Kręcone, Włoskie nie znajdowały żadnych amatorów. Posadzona w okienku dziewczyna z braku lepszego zajęcia zatopiła się we własnych myślach i wyrazem bezbrzeżnej zadumy na twarzy obserwowała przechodniów smaganych marcowym, chłodnym wiatrem. Wszyscy prędzej myśleli o gorącej kawie niż lodowatych Kręconych Oryginalnych Włoskich. Równie łatwo byłoby znaleźć nabywców na ten towar na Antarktydzie.
Ale myśl jest wolna i na skrzydłach wyobraźni sprzedawczyni Oryginalnych Kręconych włoskich odpłynęła do cieplejszych krajów.
Piszę o całej sprawie w czasie przeszłym, bo mam nadzieję, że poprawa pogody nagoni klientów. W końcu to miejsce nie byle jakie. Latem stawały tu takie kolejki, że sąsiedni sklep musiał ustawiać barierki, by amatorzy Oryginalnych Kręconych Włoskich nie blokowali mu wejścia.
I wiosenna zaduma zniknie z oblicza dziewczyny od Oryginalnych Kręconych Włoskich.
I wiosenna zaduma zniknie z oblicza dziewczyny od Oryginalnych Kręconych Włoskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz