piątek, 6 marca 2015

Czas, żeby wrócili do centrum

prof. Jacek Dominiczak Fot. Gazeta.pl
Zwolennicy uczynienia z ul. Świętojańskiej w Gdyni deptaku nie dają za wygraną. Nie zniechęcają ich umiarkowane efekty "prodeptakowych" imprez, organizowanych przy różnych okazjach. Mają nawet profil na Facebooku, pod tytułem: Świętojańska deptakiem. Skąd się to bierze?
Mam na ten temat swoją teorię i czułem się z nią samotny, ale niejakie wsparcie znalazłem w znakomitym wywiadzie pt. "Już czas, żeby ludzie wrócili do miasta", jakiego prof. Jacek Dominiczak udzielił Gazecie Wyborczej. Pan Profesor jest architektem, profesorem gdańskiej ASP. Wywiad jest długi, ja pozwolę sobie na krótkie cytaty.

Skąd bierze się ta cała deptakowa propaganda? Ma ona swoje korzenie w, lansowanej w prasie i Internecie, tezie mówiącej, iż "Śródmieście umiera", że "Po zmroku nic się tu nie dzieje". Więc trzeba zrobić na Świętojańskiej deptak i wtedy to będzie wesoło. Poglądy te wyrażają najczęściej dziennikarze, którzy wychowani na smętnych, szarych blokowiskach, wyobrażają sobie, że w centrum (gdzie pewnie jest lepiej niż u nich) to musi być feeria barw, balanga, szał ciał i umpa umpa do rana. Przyjeżdżają do centrum, patrzą: jest normalnie, ludzie żyją, umpa umpa nie ma. No, może ładniej niż na blokowisku, jest gdzie usiąść i zjeść, i wszystko.
Jak zauważa prof. Dominiczak, oczekiwania, aby Śródmieście było dzielnicą niekończącej się rozrywki wywodzą się prostą drogą z funkcjonalnej teorii rozwoju miasta, o której opowiedział w wywiadzie. Tu może pierwszy cytat z wywiadu:
(...)przez ostatnie niemal 100 lat miasta rozwijały się według teorii funkcjonalnej, która w wielu aspektach okazała się dla nich dewastująca. Rozbiła miasto przestrzennie, dzieląc je na dzielnice mieszkaniowe, przemysłowe, rozrywkowe (...) Mieszkańcy miasta funkcjonalnego bez przerwy korzystają z transportu i bez przerwy się przemieszczają.
Właśnie taką funkcjonalną dzielnicą rozrywkowo - urzędową, w mniemaniu mieszkańców blokowisk, powinno być Śródmieście. Musi tu być magistrat, bo na Grabówek go nie przeniosą, ale musi być i rozrywka. Pogląd ten podchwytują ludzie, którzy zainwestowali w Śródmieściu w lokale użytkowe, bo oni z takiej balangowej okolicy dobrze by żyli. Stąd prosta droga do deptaka na Świętojańskiej, bo wtedy rozrywkowość byłaby jeszcze większa. Ale czy od tego centrum Gdyni ożyje? Oddajmy głos profesorowi:
(...)jeśli naszym celem jest zdolność przetrwania miasta w zmieniających się sytuacjach ekologicznych, ekonomicznych, społecznych i politycznych, to metodą jego osiągnięcia jest rozwój zrównoważony.
(...) pierwszą ideą miasta zrównoważonego jest powrót z przedmieść, z suburbiów, do dzielnic śródmiejskich. Zaczynamy znowu powracać do idei miasta, które jest gęste, ciasne, które nie ma podziału na "dzielnice mieszkania", "dzielnice pracy", "dzielnice rozrywki" - w zrównoważonym mieście wszystko dzieje się razem.
Podział miasta na różnego rodzaju dzielnice funkcjonalnie odrębne od siebie spowodował, że ludzie oduczyli się zamieszkiwać razem. Za to niemal we wszystkich centrach miast pojawił się spór. Oto kultura suburbiów traktuje dzielnicę śródmiejską jako dzielnicę rozrywki. Tak jest w Gdańsku na Głównym Mieście, ale i w centrum Warszawy czy w śródmieściu Krakowa. Mieszkańcy "funkcjonalnych" suburbiów domagają się, żeby miasto w centrum żyło dzień i noc, żeby w nim można było przez całą noc grać głośną muzykę, krzyczeć na ulicach, fajerwerki strzelać o 3 w nocy. To "funkcjonalne" myślenie czyni miasto zrównoważone w pewnym sensie niemożliwym, bo ludzie nie sprowadzą się z powrotem do centrów miast, jeśli nie będzie jakiegoś ustalonego kodu współżycia, reguł, które sprawią, że można mieszkać w mieście i równocześnie wstawać rano do pracy czy wychowywać dzieci.
(...) po co mieszkamy w oddalonych suburbiach, skoro można mieszkać w centrum miasta, rano iść na piechotę do pobliskiej pracy, a wieczór spędzić z przyjaciółmi w kawiarni, która jest dwa piętra niżej w naszym domu? To jest ten fantastyczny miejski styl życia, za którym wielu z nas tęskni, oglądając serial "Przyjaciele" w internecie. Ale częścią tego stylu jest umiejętności śródmiejskiego współżycia, którego miasto funkcjonalne tak bardzo nas oduczyło.
Tyle pan Profesor. Ja tylko dodam, zaczynanie od deptaka to ożywianie centrum miasta od końca. Pusty deptak, albo zapełniony tylko sezonowymi bywalcami (wszystko jedno czym przyjadą, trolejbusem czy samolotem), niczego tu nie załatwi. Nie będzie życia na Świętojańskiej w Gdyni, jak nie będzie tu ludzi, którzy tu będą mieszkać, którzy stworzą genius loci. Nawet najlepsze knajpy z przyjezdnymi same go nie stworzą. Ludzie zaś nie chcą żyć na deptaku, tylko w przyjaznym mieście, gdzie się mieszka, pracuje i spotyka z przyjaciółmi.
Dla zainteresowanych podaję link do całego wywiadu. Jest tam kilka ciekawych, a pominiętych tu z konieczności, wątków o transporcie miejskim i problemach Gdańska.
http://m.trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,106540,17042356,_Juz_czas__zeby_ludzie_wrocili_do_miasta_.html

Brak komentarzy: