Podzwonne dla kuleczkowych lodów. |
To nie menu szaleńca. To obserwacja z krótkiego spaceru ulicą Świetojańską w Gdyni. Tak nam się tu rozwija gastronomia. Jeśli ktoś otworzy bar, dajmy na to z pyzami i mu się powiedzie, zaraz niedaleczko powstają dwa inne bary z pyzami. Żadnego planu, pomysłu, tylko ściąganie od lepszych.
Oczywiście na to, że sprzedawanie wprost tego samego może się nie udać, wpadnie nawet gimnazjalista, więc trzeba trochę urozmaicić. Robi się wobec tego "pyzy naturalne", "pyzy prawdziwe", "pyzy jak dawniej" itd.
A potem? A potem z reguły plajta, bo klient na proste powielanie się z reguły nie łapie, na rynku nie ma miejsca na drugie, trzecie pyzy. Ale biznesmen się nie poddaje. Nie wyszło z pyzami to jedziemy ze skwarkami, bo obok są skwarki i się dobrze sprzedają.
Pomyślałem o tym w momencie, gdy obok czterech działających lodziarni zobaczyłem piątą. Organizatorzy tego biznesu wysilili się na tyle, że udziwnili te lody sprzedając je w postaci "lodów kuleczkowych". Wiadomo, jak się nie da konkurować jakością, to można "oryginalnością".
Niestety długo toto nie podziałało. Co na swój sposób jest zrozumiałe, bo jak można przebić się z asortymentem, który za jedyną zaletę ma dziwaczny wygląd, kiedy dookoła sprzedają towar o naprawdę wysokich walorach smakowych.
Niestety różnorodność, którą znamy z ulic w państwach o wyższym poziomie cywilizacyjnym jeszcze u nas się nie przyjmuje. Dojrzewamy dopiero. Na razie lubimy to co znamy.
Jeszcze raz to samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz