Wiadomo, nikt nas tak nie pochwali, jak my sami. Gdynia ma szerokie grono wielbicieli. Uwielbiają to miasto ludzie z całej Polski jeszcze "od przedwojny", kiedy było chlubą, ideą i marzeniem.
Jak wszędzie w Polsce, niektórzy wielbiciele Gdyni czują się bardziej jej wielbicielami niż inni i lubią swoją "bardzość" wytykać tym, którzy w ich mniemaniu są tymi wielbicielami mniej. Myślę nawet, że oni uważają się za prawdziwych wielbicieli, w odróżnieniu od "pseudowielbicieli". Ale tak się nigdy wprost nie nazwą, wolą np. żeby mówić o nich jako tych, którzy widzą realne problemy miasta.
Prawdziwego wielbiciela Gdyni poznamy po dwóch zasadniczych cechach.
On lubi Gdynię taką, jaka jest. Jeżeli coś się zmienia, budynek stawiają, remont prowadzą, plany jakieś robią, to on tego nie chce. Zresztą, jak coś zburzą to też niedobrze. Bo wiadomo, że za tym kryje się jakaś afera, szkoda dla mieszkańców wyniknie, albo wręcz nastąpi koniec tego miasta. Skąd to wiadomo? A stąd, że przecież przez ostanie 25 lat nic dobrego tu się nie zdarzyło.
Gdyby 90 lat temu takich ludzi było tu więcej, to byśmy do dzisiaj sobie spokojnie w rybackiej wiosce mieszkali, a tak mamy to co mamy.
Ponadto patrzący realnie wielbiciel Gdyni się troszczy. Obawą go napełniają rzeczy, które przeciętnych gdynian raczej nie przyprawiają o ból głowy, no ale cóż oni wiedzą.
Oto udała się impreza masowo-rozrywkową. I to powód do zmartwienia, że kosztowało, że za te pieniądze można by np. dziurę wykopać gdzieś pod kanalizację albo chodnik wyrównać. Wiadomo, gdynianie i przyjezdni najlepiej się bawią jak im kanalizację kopią.
Jak nowy autobus władze kupują, to już zmartwienie, bo przecież, nowy kupili bo poprzednio był stary, czyli ludzie starym jeździli, a to przecież ani wygodnie ani bezpiecznie.
Nie daj Bóg, szkołę dzieciom rozbudują. I to wielką troską napawa, bo przecież jak już tę szkołę rozbudowali, to teraz dzieci będą musiały do tej szkoły chodzić długie lata, biedactwa. A szkoła w mało reprezentacyjnym miejscu stoi, trzeba by zburzyć i gdzie indziej wybudować. Wiadomo, jak szkoła przy głównej ulicy by stała, to z większa radością dzieci by chodziły. I tak dzieciom odebrano radość edukacji.
Najbardziej zaś troszczą się o obecne władze miasta, ciągle powtarzają, że poparcie im spada, że szanse w nadchodzących wyborach maleją. Przepełnieni tą zgryzotą sami są gotowi obecne władze zastąpić, żeby chociaż część trosk z barków gdynian zdjąć.
Tylko... nikt ich nie chce wybrać, ale to ich jakoś nie zastanawia.
On lubi Gdynię taką, jaka jest. Jeżeli coś się zmienia, budynek stawiają, remont prowadzą, plany jakieś robią, to on tego nie chce. Zresztą, jak coś zburzą to też niedobrze. Bo wiadomo, że za tym kryje się jakaś afera, szkoda dla mieszkańców wyniknie, albo wręcz nastąpi koniec tego miasta. Skąd to wiadomo? A stąd, że przecież przez ostanie 25 lat nic dobrego tu się nie zdarzyło.
Gdyby 90 lat temu takich ludzi było tu więcej, to byśmy do dzisiaj sobie spokojnie w rybackiej wiosce mieszkali, a tak mamy to co mamy.
Ponadto patrzący realnie wielbiciel Gdyni się troszczy. Obawą go napełniają rzeczy, które przeciętnych gdynian raczej nie przyprawiają o ból głowy, no ale cóż oni wiedzą.
Oto udała się impreza masowo-rozrywkową. I to powód do zmartwienia, że kosztowało, że za te pieniądze można by np. dziurę wykopać gdzieś pod kanalizację albo chodnik wyrównać. Wiadomo, gdynianie i przyjezdni najlepiej się bawią jak im kanalizację kopią.
Jak nowy autobus władze kupują, to już zmartwienie, bo przecież, nowy kupili bo poprzednio był stary, czyli ludzie starym jeździli, a to przecież ani wygodnie ani bezpiecznie.
Nie daj Bóg, szkołę dzieciom rozbudują. I to wielką troską napawa, bo przecież jak już tę szkołę rozbudowali, to teraz dzieci będą musiały do tej szkoły chodzić długie lata, biedactwa. A szkoła w mało reprezentacyjnym miejscu stoi, trzeba by zburzyć i gdzie indziej wybudować. Wiadomo, jak szkoła przy głównej ulicy by stała, to z większa radością dzieci by chodziły. I tak dzieciom odebrano radość edukacji.
Najbardziej zaś troszczą się o obecne władze miasta, ciągle powtarzają, że poparcie im spada, że szanse w nadchodzących wyborach maleją. Przepełnieni tą zgryzotą sami są gotowi obecne władze zastąpić, żeby chociaż część trosk z barków gdynian zdjąć.
Tylko... nikt ich nie chce wybrać, ale to ich jakoś nie zastanawia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz