W obuwniczym na samym początku ulicy już zamykali. Wychodziłem właśnie stamtąd z pudełkiem pod pachą gdy minęła mnie w drzwiach energiczna dama ciągnąca za sobą nastolatkę, córkę zapewne.
-Czy są buty Emu? - dobitnie spytała stojącego w drzwiach pracownika (jak wspomniałem zamykali właśnie).
I nim ten zdążył odpowiedzieć, stanowczym gestem odsunęła go z drogi i ruszyła do środka.
Zapomniałbym o tym incydencie (może nazwa butów mnie rozśmieszyła na moment i tyle), gdybym następnego dnia nie spotkał na drzwiach innego sklepu obuwniczego wywieszki o mniej więcej takiej treści:
Drodzy klienci, informujemy, że buty Emu sprzedawane są po drugiej stronie ulicy.
No i rzeczywiście, po drugiej stronie jezdni, w sklepie Marisha, wisi wywieszka (cytuję z pamięci):
Buty Emu w sprzedaży
To nie jest reakcja na uciążliwe pytania klientów, jak myślałem z początku. W ten sposób wspierają się sklepy należące do tej samej spółki.
No a buty wyglądają jak poczciwe walonki.
1 komentarz:
E! MUsisz je mieć! ;))
Prześlij komentarz