wtorek, 5 kwietnia 2011

Ulica bez mieszkańców

Ostatnio mam taką swoją nową teorię na temat tego jak przywrócić świetność ulicy Świętojańskiej w Gdyni. 
Jak wiemy świetność ta przemija nam i różne tęgie głowy pracują nad tym jak jej blask zatrzymać.
Wydaje mi się, że charakter ulicy, dzielnicy, miasta tworzą jego mieszkańcy. Nie będzie eleganckiej ulicy bez eleganckich mieszkańców.

I po pierwsze elita finansowa i społeczna miasta w Śródmieściu mieszkać nie chce. Każdy, kto ma pieniądze i pozycję wybiera apartament albo dom w okolicy, z której nad morze jedzie się pół godziny, dziecko do szkoły odwozi się godzinę, a na zakupy i tak jedzie się do centrum handlowego. I kto zostaje w gdyńskich kamienicach? Pozostałości z kwaterunku, nieco zapaleńców i staruszkowie, którym nie chce się nigdzie  przenosić. Nawet prezydent miasta stąd się wyprowadził. Być może mieszkańcy na odpowiednim poziomie wpływaliby na otoczenie, by odpowiadało ich wymaganiom. Np. pojawiłyby się sklepy i usługi dostosowane do ich statusu materialnego, a tak jest jak jest.
A po drugie żaden kamienicznik nie weźmie sobie na kark lokatorów. Mamy tu  sporo prywatnych kamienic. Każdy właściciel, jeśli może dysponować mieszkaniem we własnym domu, to najwyżej wynajmie je studentom na semestr. Ale tak naprawdę liczą się tylko biura.  Wzdłuż całej ulicy wiszą transparenty głoszące, że są "biura do wynajęcia". No bo jak się wpuści lokatora, a on przestanie płacić, to się go już pozbyć nie da rady. Tzw. prawo ochrony lokatorów nie tylko paraliżuje rynek nieruchomości, ale także degraduje takie okolice jak ul. Świętojańska. Tylko liberalizacja najmu mieszkań może coś tu pomóc. Przecież kilkadziesiąt lat temu te piękne modernistyczne kamienice budowano po to, żeby mieszkali w nich ludzie!

Czekająca na najemców kamienica
Jakuba Scheibe przy pl. Kaszubskim. (zdjęcie z lutego br)
Te ostatnie zdania przyszły mi do głowy gdy śledziłem w TV manifestację przeciw podwyżce czynszów w mieszkaniach komunalnych Gdańsku. Tam jakiś biedulek martwił się ile to on będzie płacił za swoje osiemdziesięciometrowe lokum. Nikt nie zadał sobie pytania: dlaczego ten pechowiec nie przeprowadzi się na czterdzieści metrów?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Co się dzieje w kawiarni Monika obok Pizzy Hut? Zlikwidowali !? Czy tylko remont? Niestety brak informacji na witrynach zasłoniętych szarym papierem.