Do tej pory było niewinnie, ot kasyno otworzyli za rogiem, albo jakiś barek z "jednorękim bandytą" działał sobie w suterenie restauracji.
A teraz jaskinie hazardu zaczęły nam się mnożyć. Jeden w opuszczonym lokalu po kebabie, drugi po sklepie z ciuchami. Tak na marginesie to kebaby słabo się mają ostatnio, dwa już padły.
Można powiedzieć małe Las Vegas. Do tego takie kieszonkowe jaskinie hazardu wyrastają nie tylko przy ul. Świętojańskiej. Niedaleko, przy przystanku kolejki SKM Wzgórze Św.Maksymiliana zobaczyłem taką kolorową budkę:
Takie przybytki mają w sobie coś z lumpeksów, które też szybko pojawiają się tam, gdzie lokale tracą najemców. Można by powiedzieć lumpekasyna. Rozpaczliwa obrona przed wysysaniem klientów przez centrum handlowe Riviera.
Jak to kiedyś śpiewał w Teatrze Muzycznym Franek Kimono:
Jednoręki bandyta. Urodzony w Las Vegas Forsę bierze nie pyta...
1 komentarz:
Na Świętojańskiej widzę powtórkę z historii tego co było w Łodzi na Piotrkowskiej. Ale widzę, że Piotrkowska już wychodzi z dołka, a Świętojańska jest na etapie tym, co jej łódzki odpowiednik jakieś 5-7 lat temu.
W ogóle widzę inny problem: ktoś wpadł na pomysł żeby otworzyć sklep/lokal, nawet zaczyna mu się powodzić. I co dalej? Muszą się znaleźć inni, którzy skopiują pomysł na tej samej ulicy. W efekcie wszyscy upadają.
Prześlij komentarz