Jedną z rzeczy, które lubię w przedwojennych gdyńskich gazetach (to takie płachty papieru do czytania stosowane przed wynalezieniem Internetu) są reklamy lokalnych przedsiębiorstw. Reklamowali się miejscowi sklepikarze, wytwórcy wody sodowej, zakłady krawieckie i każdy inny interes, który w Gdyni funkcjonował.
Wiedzieli dobrze, że reklama jest dźwignią handlu.
Teraz gdyńsko - świętojański biznes reklamy unika jak ognia. No szyld to jeszcze niektórzy zrobią jako tako, ale żeby coś więcej do Szanownych Klientów spróbować dotrzeć to nic. Skąd ci biedni klienci mają wiedzieć, że warto na ulicę Świętojańską do Gdyni przyjechać i coś kupić? Albo zjeść?
O Tesco ludzie wiedzą wszystko, bo gazetkę specjalną dostają. Jakie telewizory są w promocji, co rzucili przecenionego w nabiale i że gatki kupią z "nową, dłuższą tasiemką". A jak spytać o Świętojańską w Gdyni to powiedzą, że są tam delikatesy, co w nich stali po masło w osiemdziesiątym piątym.
Przyczyny tego są różne.
Jedna to kapitałowa płytkość gdyńsko - świętojańskich biznesmenów. Po prostu za działalność się biorą, ale na reklamę ich nie stać. Poza tym wielu nie wierzy w reklamę, bo co to da? Za komuny reklamy nie było i wszystko można było sprzedać. A teraz Tesco Panie handel zabija, więc reklama nic tu nie pomoże. Tylko pieniądze chcą od człowieka wyciągnąć. Jak klienci mają przyjść to przyjdą, jak nie, to nie przyjdą.
Z drugiej strony nie ma się gdzie reklamować. Lokalne gazety w pogoni za forsą czyhają na wielkie koncerny i centra handlowe. Komu by się tam chciało schylić po obuwniczy na rogu. Ceny w związku z tym są tak wywindowane, że mało kogo stać na parę centymetrów kwadratowych powierzchni. Istnieją drobne wydawnictwa bezpłatne, które próbują załatać tę dziurę, ale te znów mają niewielki zasięg.
Jest oczywiście Internet, ale tam zaistnieć to nie taka prosta sprawa. Wielcy się rozpychają i w każdym poczytnym, lokalnym, serwisie internetowym sytuacja podobna jak w gazecie. Niektórzy sami tworzą własne strony www, ale niestety giną w otchłaniach google.
Powstała swego czasu lokalna inicjatywa internetowa mająca promować naszą Świętojańską. Ale, jak rzekła hrabina Tołbaczewska wysiadają na dworcu w Paryżu, "cudu nie widzę".
Nawet rozdawanie ulotek, tak niegdyś popularne, ostatnio leży. Jeden SKOK i "matura w rok" wiosny nie czynią.
Efekt taki, że króluje zgrzebność i bierne czekanie na klienta.
Chodząc ostatnio naszą ulicą zaobserwowałem kilka rozpaczliwych prób reklamowania się. Wraca nawet żałosny zwyczaj stawiania reklam na starych rowerach, brrr ohyda.
Powiem wam, Drodzy Świętojańscy Biznesmeni tak: daleko na tych rowerkach to nie ujedziecie. Centrum Wzgórze przygotowuje właśnie kolejną gazetkę.
Wiedzieli dobrze, że reklama jest dźwignią handlu.
Teraz gdyńsko - świętojański biznes reklamy unika jak ognia. No szyld to jeszcze niektórzy zrobią jako tako, ale żeby coś więcej do Szanownych Klientów spróbować dotrzeć to nic. Skąd ci biedni klienci mają wiedzieć, że warto na ulicę Świętojańską do Gdyni przyjechać i coś kupić? Albo zjeść?
O Tesco ludzie wiedzą wszystko, bo gazetkę specjalną dostają. Jakie telewizory są w promocji, co rzucili przecenionego w nabiale i że gatki kupią z "nową, dłuższą tasiemką". A jak spytać o Świętojańską w Gdyni to powiedzą, że są tam delikatesy, co w nich stali po masło w osiemdziesiątym piątym.
Przyczyny tego są różne.
Jedna to kapitałowa płytkość gdyńsko - świętojańskich biznesmenów. Po prostu za działalność się biorą, ale na reklamę ich nie stać. Poza tym wielu nie wierzy w reklamę, bo co to da? Za komuny reklamy nie było i wszystko można było sprzedać. A teraz Tesco Panie handel zabija, więc reklama nic tu nie pomoże. Tylko pieniądze chcą od człowieka wyciągnąć. Jak klienci mają przyjść to przyjdą, jak nie, to nie przyjdą.
Z drugiej strony nie ma się gdzie reklamować. Lokalne gazety w pogoni za forsą czyhają na wielkie koncerny i centra handlowe. Komu by się tam chciało schylić po obuwniczy na rogu. Ceny w związku z tym są tak wywindowane, że mało kogo stać na parę centymetrów kwadratowych powierzchni. Istnieją drobne wydawnictwa bezpłatne, które próbują załatać tę dziurę, ale te znów mają niewielki zasięg.
Jest oczywiście Internet, ale tam zaistnieć to nie taka prosta sprawa. Wielcy się rozpychają i w każdym poczytnym, lokalnym, serwisie internetowym sytuacja podobna jak w gazecie. Niektórzy sami tworzą własne strony www, ale niestety giną w otchłaniach google.
Powstała swego czasu lokalna inicjatywa internetowa mająca promować naszą Świętojańską. Ale, jak rzekła hrabina Tołbaczewska wysiadają na dworcu w Paryżu, "cudu nie widzę".
Nawet rozdawanie ulotek, tak niegdyś popularne, ostatnio leży. Jeden SKOK i "matura w rok" wiosny nie czynią.
Efekt taki, że króluje zgrzebność i bierne czekanie na klienta.
Chodząc ostatnio naszą ulicą zaobserwowałem kilka rozpaczliwych prób reklamowania się. Wraca nawet żałosny zwyczaj stawiania reklam na starych rowerach, brrr ohyda.
Powiem wam, Drodzy Świętojańscy Biznesmeni tak: daleko na tych rowerkach to nie ujedziecie. Centrum Wzgórze przygotowuje właśnie kolejną gazetkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz