W tym roku nie brakuje nam aktywistów na ul. Świętojańskiej w Gdyni. Najpierw ekolodzy z Greenpeacu, potem feministki twierdzące, że z braku aborcji nie mają pracy, a teraz wręcz przeciwnie.
Hardkorowo, jak mówi młodzież, zrobiło się na ulicy Świętojańskiej w Gdyni. Hardkorowo i krwawo. Nie ma tym razem mordobicia. Ale też walą na odlew. Obrazami po oczach.
Hardkorowo, jak mówi młodzież, zrobiło się na ulicy Świętojańskiej w Gdyni. Hardkorowo i krwawo. Nie ma tym razem mordobicia. Ale też walą na odlew. Obrazami po oczach.
Na placu przed kościołem pojawiła się antyaborcyjna wystawa obrazkowa. Rozwieszone plakaty w sposób naturalistyczny, bez ograniczeń pokazują efekty zabiegów aborcyjnych. Poćwiartowane płody, zakrwawione embriony, pełna gama obrazów na poziomie filmów gore.
Pomijając całą dyskusje na temat aborcji, zastanawia mnie kogo bawią takie obrazy. Tak lubi się nimi napawać, że je powiększył do rozmiaru sklepowej witryny, przygotował do druku i wydrukował. Potem rozwieszał. Patrzył czy dobrze wiszą, poprawiał, trochę w lewo, trochę w górę i w końcu stwierdził: ładnie! Kto uważa je za na tyle interesujące, że wyeksponował je obok katolickiej szkoły i przedszkola, przy wizerunku papieża Jana Pawła II. A do zdjęć tych dołączył oblicze powszechnie znanego dyktatora A.Hitlera.
Wyobrażam sobie, że ten ktoś podczas wyczerpującej pracy nad wystawą robił sobie przerwę na kanapkę i kawę. Smacznego. Bo to przecież też kwestia smaku.
Można protestować przeciwko wojnie pokazując urwane bombami nogi, popalone ciała, albo walczyć z jedzeniem mięsa eksponując dyndające flaki. Ja nawet widziałem prelekcję nawołującą do mycia zębów, gdzie pokazywano pogniłe pieńki trzonowców w otworze gębowym jakiegoś biedaka. Można, ale ja jestem przekonany, że epatowanie krwią i latającymi wnętrznościami jest dobre w filmach klasy C, w sprawach poważnych się nie sprawdza.
Chcą mnie straszyć, wzbudzić obrzydzenie? najpewniej wstrząsnąć. Ale ja czuję się zmieszany, nie wstrząśnięty. Skłoniło nie to do myślenia o czymś, o czym nie chciałem.. Myślenia nad tym, że kogoś podniecają takie widoczki. Do tego stopnia, że chce je pokazywać publicznie innym. Nic więcej.
1 komentarz:
Dzisiaj rano, tj. w środę, wystawa zniknęła.
Prześlij komentarz