środa, 4 kwietnia 2012

Na zielono

Ledwie opadł kurz po przemarszu aktywistek feministek, którym rząd przez swoją politykę  nie pozwala rodzić, więc domagają się aborcji, a na ulicach pojawili się nowi agitatorzy. W zielonych kamizelkach zaczepiają przechodniów i namawiają ich do zasilenia jednym procentem podatku organizację o nazwie Greenpeace (czytaj się grinpis, jakby taki "zielony PiS").
Ci mili, młodzi ludzie wdają się z pieszymi w pogawędki na temat tej organizacji, jej celów, metod działania i ogólnego wizerunku organizacji.
I ja miałem przyjemność zamienić parę zdań z młoda panienka w zielonym, ale jakoś się nie dogadaliśmy. Nie osiągnęliśmy porozumienia ani w kwestii elektrowni atomowych, ani roślin GMO, a o tzw. efekcie cieplarnianym to już nie wspomnę. Nie miejsce tu na zamieszczanie polemik z tym ekologicznym gigantem, więc sobie daruję. Ja poszedłem dalej wprawo, aktywistka też poszła, tyle, że w lewo.
W sumie źle się nie skończyło. Znając radykalizm działań ich działaczy, mogli zablokować ulicę, oblać mnie farbą, albo przykuć się do mojego samochodu łańcuchem bądź wspiąć na balkon z żądaniami datków.

Brak komentarzy: