No i Euro nam się kończy. Mam tu na myśli mistrzostwa w piłkę kopaną, nie
walutę. Co do waluty się jeszcze zobaczy. Tu rozgrywki potrwają dłużej, ale
jakoś kibice nie bawią się tak dobrze.
Ulica Świętojańska w Gdyni przeżywała tę sportową imprezę na swój sposób.
Mocne były dwie reprezentacje: grecka w restauracji Santorini i chorwacka w
restauracji Dalmacja. Poza tym normalka.
Na wystawach sklepowych piłki najrozmaitszych marek i rodzajów. Manekiny w
strojach sportowych. W cukierniach torty w kształcie piłek, w obuwniczym buty w
kształcie piłek, a w banku na witrynie wywieszka w kształcie kółka, ale
pomalowanego jak piłka. Do tego biało-czerwone flagi i szaliki.
Na balkonach i przejeżdżających samochodach chorągiewki. Jeden to sobie z
tyłu przypiął coś na kształt husarskich skrzydeł w narodowych barwach. Znawcy tematu
twierdzą, że chciał w ten sposób pokazać, że jest największy Kozak na całej
ulicy. Co jest nawet zrozumiałe, bo mistrzostwa odbywają się u nas i na
Ukrainie. W każdym razie szarżował tym samochodem jak napastnik na bramkę. Tyle,
że napastnik raczej niesłowiańskiego pochodzenia.
Wszystkie te objawy fascynacji Euro UEFA zbladły dla mnie w zetknięciu z
pewną sklepową wywieszką. Prezentuję ją na poniższym zdjęciu.
Żadnego hurra patriotycznego zadęcia, żadnych wydumanych demonstracji i kibicowskiej
bufonady. Treść oraz forma prosta. Przekaz krótki i celny. Przy tym całość
kolorowa niczym hiszpańska fiesta na ul. Długiej w Gdańsku.
Widać, że i u nas też kibicuje się na wesoło, chociaż żadnego stadionu nie
zbudowaliśmy. Znaczy zbudowaliśmy, ale nie na jedną imprezę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz