Za tzw. komuny ulica Świętojańska w Gdyni służyła do przemarszów pochodów pierwszomajowych. Trybuna stała przy Skwerze Kościuszki. Maszerujących gromadzono w okolicach al. Piłsudskiego (wtedy Czołgistów) i przepędzano w dół ku placowi Kaszubskiemu. Dla urozmaicenia w latach osiemdziesiątych pochód alternatywny szedł z dołu do góry w stronę krzyża stojącego w miejscu obecnego pomnika ofiar Grudnia 70, naprzeciw urzędu miasta. A tam już od strony Witomina zbierało się ZOMO ze sprzętem.
Jako uczeń podstawówki i liceum brałem udział w kilku pochodach. W starszych klasach sztuka polegała na tym aby wpisać się na listę obecności i nie dać sobie wcisnąć szturmówki albo nie daj Boże transparentu, a potem urwać się gdzieś między miejscem zgrupowania a początkiem trasy pochodu. Jak człowiekowi wcisnęli szturmówkę, to klapa, trzeba było iść do końca, bo na końcu zbierali i rozliczali.
Im człowiek był starszy tym bardziej koncentrował się na praktycznych aspektach tego Święta Ludzi Pracy. W okolicy pochodu rzucali do sklepów albo sprzedawali bezpośrednio z samochodów parówki wieprzowe bez kartek, więc trzeba było od rana zaczaić się na ten rarytas zanim na towar rzuci się pochodowy tłum. Wobec takiej obfitości zaopatrzenia nawet szkolna lista obecności nie była ważna. A jak się w domu cieszyli ze zdobyczy.
W obecnych czasach zdawałoby się, że ulica Świętojańska zapomniała o pochodach. Tymczasem trafił nam się taki pochodowy wypierdek. Ot kilku młodzianków, nie pamiętających komuny, wybrało się 1 maja na spacer środkiem jezdni. Wzięli flagi i transparenty, których złowieszczego znaczenia nie są sobie nawet w stanie wyobrazić. Przygrywali przy tym na bębnach tak skocznie jakby to była powtórka parady z okazji święta ulicy.
Zrobiłem im kilka fotografii, jako ciekawostce przyrodniczej.
"Prosimy nie powtarzać".
Im człowiek był starszy tym bardziej koncentrował się na praktycznych aspektach tego Święta Ludzi Pracy. W okolicy pochodu rzucali do sklepów albo sprzedawali bezpośrednio z samochodów parówki wieprzowe bez kartek, więc trzeba było od rana zaczaić się na ten rarytas zanim na towar rzuci się pochodowy tłum. Wobec takiej obfitości zaopatrzenia nawet szkolna lista obecności nie była ważna. A jak się w domu cieszyli ze zdobyczy.
W obecnych czasach zdawałoby się, że ulica Świętojańska zapomniała o pochodach. Tymczasem trafił nam się taki pochodowy wypierdek. Ot kilku młodzianków, nie pamiętających komuny, wybrało się 1 maja na spacer środkiem jezdni. Wzięli flagi i transparenty, których złowieszczego znaczenia nie są sobie nawet w stanie wyobrazić. Przygrywali przy tym na bębnach tak skocznie jakby to była powtórka parady z okazji święta ulicy.
Zrobiłem im kilka fotografii, jako ciekawostce przyrodniczej.
"Prosimy nie powtarzać".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz