piątek, 30 stycznia 2009

Przerzucanie problemu

Po raz pierwszy pomyślałem o tym gdy czytałem na jednym z miejskich portali internetowych apel o to, by butelki po napojach wrzucać do specjalnych pojemników bez nakrętek. Bo taką zakręconą butelkę bardzo trudno zgnieść i na wysypisku maja problem przy powtórnej obróbce takiego odpadu (przerabiają je np. na granulat, z którego tworzą potem skrzynki). A więc dobrzy obywatele odkręcajcie butelki przed wyrzuceniem!
Niby fajnie, ale z drugiej strony dlaczego ja, szary konsument coli, mam martwic się o problemy firmy zajmującej się przetwarzaniem odpadów? W końcu firma ta czerpie określone profity ze swej działalności i raczej ze mną nimi nie dzieli. To dlaczego mam dla niej pracować?
Drugi raz przyszło mi to do głowy gdy zobaczyłem jak na wielu drzwiach sklepów przy ul. Świętojańskiej w Gdyni wiszą mniej lub bardziej estetyczne kartki z przekazem: "Prosimy zamykać drzwi". Wiadomo, klient wchodzi, drzwi otwiera, ciepełko ucieka, sklep za ciepło płaci. Takie otwarte drzwi to strata energii, a jeszcze personel się przeziębia i zamiast pracować siedzi na chorobowym. Więc przerzućmy to na klientów. Niech zadbają o zmniejszenie strat sklepu i zamykają drzwi.
Szczytowym objawem takiego działania jest wysyłanie klienta żeby rozmienił posiadane pieniądze, bo ekspedientka nie ma drobnych i nie może "wydać" Czy to jest problem kupującego, że sprzedający nie ma reszty? Nie ma reszty, to nie zrobimy interesu, sklepów wokół dostatek, na pewno któryś "ma wydać".
Są to stare numery naszego handlu, jeszcze z komuny, ale ciągle żywe.
Oczywiście każdy z nas te drzwi zamyka, drobnych szuka itd. Bo jest człowiekiem uprzejmym i jak to mówią, korona z głowy nie spadnie. Ale o ileż jest milej, gdy to personel w sklepie te drzwi zamknie (z uśmiechem!), a sprzedawczyni sama pobiegnie rozmienić pieniądze.

Brak komentarzy: