czwartek, 29 stycznia 2009

Kiełki na fali

Wracając do modnych słówek to obowiązują one nie tylko w nazwach sklepów, ale także w nazwach towarów. Pamiętamy, że aby coś lepiej się sprzedawało, zależnie od czasów, musiało być: eksportowe, albo importowane, albo koszerne i do tego przyjazne dla powłoki ozonowej.
Tak na marginesie, czy ktoś wie co się stało z dziura ozonową? Wyszła z mody?
Dzisiaj wiele towarów jest ergonomicznych, ekologicznych bądź energooszczędnych. Co by to nie miało znaczyć, wszyscy wiemy, że lepiej jak takie są niż jak nie są.
Wszystko to przyszło mi do głowy, gdy zobaczyłem na półce sklepu piekarniczego (f-ma Szydłowski) chleb "wegetariański".

Przyznacie, że zastanawiające. Zawsze myślałem, że pieczywo traci swoją jarska naturę dopiero gdy posmaruje się je smalcem bądź inną omastą. A tymczasem jest jakiś chleb bardziej jarski od innych, bo wręcz wegetariański. Może nie jest testowany na zwierzętach? Albo do jego produkcji nie wykorzystywano biedaków z tzw. Trzeciego Świata?
No musiałem spytać ekspedientkę. Okazało się, że jest to chleb jak każdy inny, tylko, dodano do niego... kiełków jakiejś rośliny.
Kiedyś był chleb "jogging", żartowano z niego, że szybciej się po nim biega ... do toalety.

Brak komentarzy: