środa, 21 kwietnia 2010

Na wysepkach absurdu

Męczy mnie to skrzyżowanie już od lat. Próbowałem już raz opisać jego fenomen, ale ile razy przechodzę tamtędy to czuję niedosyt.
Tak nie daje mi spokoju nieporadność (to bardzo delikatne określenie) zaprojektowania tego miejsca.

Na swym początku ruchliwa ulica Świętojańska wychodzi z placu Kaszubskiego, będąc przedłużeniem ulicy Portowej. Przecina ten styk placu i ulicy mało ruchliwa ulica Starowiejska, jednokierunkowa. Przejścia dla pieszych na obu ulicach, Świętojańskiej i Starowiejskiej są przedzielone wysepkami. Ale wysepki te ułożone są w dość przewrotny sposób.
Aby przeciąć ulicę Starowiejską wystarczy poczekać na zielone światło, przejść jedną jezdnię, następnie wysepkę, potem drugą jezdnię i już. Swoją drogą te światła dla pieszych są tu zupełnie niepotrzebne, bo samochodów tam jeździ mało i tylko z jednego kierunku.
Jednak gdy chcemy przeprawić się przez ulicę Świętojańską to nie ma tak prosto. Czekamy na zielone światło, jak się zapali to pokonujemy jedną jezdnię, wysepkę, drugą jezdnię i... lądujemy na kolejnej wysepce. Tej wspomnianej wcześniej, znajdującej się na środku jezdni ul. Starowiejskiej. Tam musimy czekać na kolejną zmianę świateł, żeby wreszcie znaleźć się na przeciwnej stronie Świętojańskiej. Czyli przechodząc przez Świętojańską musimy przejść też przez Starowiejską.
Pomysłowe, co?
Jak wspomniałem na Starowiejskiej ruch mały, więc nikt nie czeka na zielone, tylko każdy wali na czerwonym. W linkowanym powyżej tekście opisywałem jak kiedyś zaczaili się tam, przy obuwniczym, policjanci i czekali na jakąś śpieszącą się ofiarę.
O czym myślał inżynier projektujący takie przejście dla pieszych. Płacili mu od wysepki, czy jak?
I pomyśleć, że św. Jan Nepomucen, patron naszej ulicy jest też patronem przepraw i mostów. Chyba opuścił projektanta...






Brak komentarzy: