Gdy pada deszcz ruch przy wędzarni zamiera. |
zachęcały do wejścia. W środku pusto, jak to przed sezonem. Całe menu to nieznanego gatunku piwo z beczki i wędzone szprotki. Trzeszczące radyjko, nieśpieszne rozmowy mężczyzn i szum morskiego wiatru w nieszczelnych oknach dopełniały atmosfery. Jastrzębia Góra późną wiosną jeszcze nie potrzebowała smażalni ryb, więc lokal pełnił rolę piwnego baru. Okupowany był głównie przez miejscowych. Zamówiliśmy po piwie i porcji szprotek (taki zestaw obowiązkowy). Jegomość, który się przysiadł, miał siną twarz wysmaganą sztormami w stopniu utrudniającym określenie wieku. Ochrypły głos zdradzał zamiłowanie do intensywnego trybu życia.
Trela jestem - przedstawił się. Znacie Trelę, boksera?
Wskazał na siebie i dodał: Mój kuzyn.
Pewny pozytywnego wrażenia, jakie wywołał tą informacją rozsiadł się wygodniej na krzesełku. Podwinął rękaw kurtki i swetra.
Ja jestem zawsze po robocie - powiedział przymrużając oko i pokazał nadgarstek z wytatuowanym zegarkiem wskazującym pięć po trzeciej.
Tamten czas jednak nie dał się zatrzymać. Dzisiaj ani pana Treli ani blaszanej budy z wędzonymi szprotkami w Jastrzębiej Górze nikt nie pamięta. To już nie wróci. Ale do mnie niespodziewanie wrócił wspomnieniami, w Gdyni, przy ulicy Świętojańskiej.
Przy kręgielni U7 działa letni ogródek z piwem a w nim piec do wędzenia ryb. Przy stolikach swojskie aromaty przydymionego tranu i browaru. Produkcja idzie na bieżąco. Na miejscu wędzone są makrele, pstrągi, łososie, halibuty czy sielawy (ponoć bywają i szprotki). Ceny od 2,50 zł do 9 zł za 100 gram.
Pierwsze wędzenie to jest godzina 12-13:00, potem ewentualnie drugi rzut
jak jest ruch. Rybę można nawet zamówić sobie telefonicznie. Oprócz tego jest tradycyjny grill mięsny.
W nadmorskim mieście Gdynia kiepsko z rybami. Co się jakiś lokal otworzy, to zaraz znika. Nie pomogła nawet moda na sushi. A teraz ryby próbują wrócić na ul. Świętojańską w postaci wędzonej. Na razie na sezon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz