wtorek, 2 września 2008

A mnie jest szkoda lata...

Póki trwa, zaczynamy wierzyć, że nigdy się nie skończy. Że zawsze będzie ciepło a dni ciągle długie. Lato, bo o nim mowa, ma siłę przyzwyczajania do siebie, jak wszystko co dobre.
Nigdy nie ukrywałem, że nie cierpię upałów. Gdy temperatura przekracza 25 stopni Celsjusza mój organizm odmawia współpracy z otoczeniem. Ponieważ brakuje mi hartu nie praktykuję windserfingu ani siatkówki plażowej, a wylegiwanie się na piasku uważam od dzieciństwa za idiotyzm. Ale jednak lato jest wygodne, pomyślcie choćby o tym jak szybko można ubrać dzieci do wyjścia, wystarczy kapelusik od słońca, a jakie niskie są rachunki za ogrzewanie, itd.
A może po prostu żal, że to samo lato już nie wróci...
Niestety pojawiły się na ulicy Świętojańskiej w Gdyni pierwsze oznaki jesieni. I nie jest to listek przywiędły i blady.
Są to wyprzedaże posezonowe. Nie ma ich tyle co np. w jakiejś galerii handlowej, ale są i to wyraźne. Mnie osobiście spodobała się taka w jednym sklepie obuwniczym, tam każdą parę sprzedawali za 100 zł, dwie już za 180 zł, a trzy jeszcze taniej.
Stojąc w innym sklepie do kasy za kobietą, która za półmetrową stertę ciuchów płaciła 90 zł, pozwoliłem sobie w duchu na refleksję nad sensem posiadania tylu rzeczy, bo ileż człowiek może potrzebować koszul?

Brak komentarzy: